Praktycznie każdy, kto ma cokolwiek wspólnego z inwestowaniem, ekonomią lub chociaż średnim wykształceniem potrafi wyjaśnić takie podstawowe pojęcia jak rynek walutowy oraz inflacja. Jednak kiedy przychodzi do wskazania wzajemnej zależności tych dwóch podmiotów od siebie, wtedy już wielu z nas zaczyna się plątać. Postarajmy się zatem w jak najprostszy sposób wytłumaczyć ich wzajemne powiązania, przypominając sobie przy okazji raz jeszcze znaczenie tych pojęć.
Rynkiem walutowym nazywamy miejsce, gdzie odbywają się transakcje sprzedaży i kupna wszelkich walut. Rynek ten – podobnie jak każdy inny rynek w zdrowym systemie kapitalistycznym – regulowany jest przez prawo popytu i podaży. Swego rodzaju ciekawostką jest jedynie fakt, że kupowanie jednej waluty oznacza zawsze sprzedaż drugiej (jakąś wszak musimy płacić za nasz zakup), a zatem np. zakup dolarów przez jakiegoś Polaka oznacza wzrost kursu tej waluty i równocześnie sprzedaż złotówek czyli osłabienie kursu złotówki (przy założeniu występowania dysproporcji między ilością ofert sprzedaży jednej i drugiej waluty). Jaki jednak ma to związek inflacją? Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, gdzie akurat mocno wzrósł kurs dolara. W dzisiejszym świecie globalnej wioski, trudno wskazać produkt, który nie byłby wytwarzany przy użyciu innych produktów nabytych przynajmniej po części za dolary lub nie posiadałby żadnych elementów wytworzonych w obszarze posługiwania się dolarem. Jeśli zatem wysoki kurs tej waluty utrzymuje się przez dłuższy czas, to koszt danej produkcji lub zakupu danych elementów staje się wyższy i w efekcie sam produkt również staje się droższy. Produkt taki sprowadzony do Polski mimo, że kupowany za złotówki musi pokryć koszta jego zakupu u producenta i importu (zwykle rozliczanego w dolarach) w efekcie po zmianie kursu dolara, mimo, że zarabiamy tyle samo co wcześniej w naszych codziennych zakupach możemy pozwolić sobie na kupno mniejszej ilości danych produktów i w efekcie mamy wzrost inflacji. Oczywiście pewne produkty drożeją szybciej jak na przykład jedzenie, a inne wolniej jak samochody czy ubrania, jednak i tak kiedy już hurtownia odzieży czy inna nie dysponuje starymi zapasami musi zakupić nowe, a te są kosztowniejsze i ostatecznie mamy zwyżkę cen, pomimo braku ruchu w naszej lokalnej walucie. Prawda, że proste?
Dodaj komentarz lub opinię na forum: